Chybione założenia, dla konstruowania poglądu na temat książek
o mniejszości spod literek LGBT.
Analiza podejścia osób, czy też osoby, do kwestii: Polski
rynek książki, w których występują wątki osób/relacji homoseksualnych,
biseksualnych, transseksualnych, czy ogólnie transpłciowych – niestety ogólne
podejście do postaci spod literki T (transseksualizm, transgenderyzm,
transwestytyzm) czy I (interseksualizm) – wskazuje na bagatelizowanie, w
sytuacji gdy choć pewne wspólne cechy/doświadczenia łączą, jednocześnie mamy tu
jednak do czynienia z wrzucaniem do jednego worka różnych zjawisk – na
podstawie inicjatywy noszącej nazwę: Dyskusyjny Klub Książki LGBT Wrocław,
wskazuje na typowe zachowawcze podejście, niczym nie różniące się od tego, z
czym do czynienia można było mieć przez te kilkanaście ostatnich lat, gdzie tzw.
wolny rynek teoretycznie umożliwia w miarę swobodny rozwój samego podejścia do
tematyki literatury mniejszości LGBT.
Zastanawia, czy osoba która była inicjatorem, czy też osoby,
także (niestety) należy do grona tych, które są przeświadczone o tym, że zdolne
są występować w roli rzeczowego analityka rynku. Biorąc pod uwagę jakimi
kryteriami posługuje się przy doborze książek, nad którymi następnie dyskutuje
się w nielicznym gronie na spotkaniu – daje się zauważyć ograniczenie poznawcze
wynikające z zamknięcia się na pewien pogląd co do metod wydawniczych i dystrybucyjnych.
Dochodzi do tego typowa wybiórczość – jeśli do samowydających się
autorów/autorek zalicza się wyłącznie mężczyzn (gejów). Wynik szczególnego zaangażowania
dla wyszukania takowych z racji płci i orientacji jaką się posiada i typowe
lekceważenie lesbijek, a osób „trans” traktowanie na przyczepkę, niejako z musu?
I czy metoda – wydam się sam, to metoda: klasyczna drukarnia i klasyczna
dystrybucja?
Konsekwentne – przy każdej nowej inicjatywie jeśli chodzi o odniesienie
do książek skupiających się na mniejszości spod literek LGBT – zamknięcie na
znanych nazwiskach i ciągłe wałkowanie o tym samym, jest już nudne.
Dobór tytułów i nazwisk wskazują na stałą potrzebę trzymania
się tego co znane i sprawdzone (?), co podyktowane skupianiem się na tym co
bezpieczne, czyli dostępne i już dostrzeżone przez innych. Środowisko upatruje
sukces w otaczaniu się innymi już znanymi, widząc w tym szansę na stałe
akcentowanie własnego nazwiska/dorobku. Taki zamknięty krąg staje się na tyle
hermetyczny, że z zasady unika uznania dla innych, widząc w nich konkurencję. A
zasada: „legalne” wydanie i klasyczna dystrybucja ma być jedynie słuszną i
pożądaną – stąd uwidacznia się niedojrzałość w widzeniu zjawiska, jakim jest próba
zaistnienia z twórczością opowiadającą historie mniejszości spod literek LGBT.
Kuriozalne jest więc cokolwiek z inicjatyw, co zamknięte na
pewien przekaz, niedostrzegalny przez inicjatorów z różnych względów (niechęć i
brak wyobraźni). Powielanie i stałe akcentowanie tego co już było, lub tego co
znajomy właśnie napisał/wydał – trąci amatorszczyzną. Stąd inicjatywa: Dyskusyjny
Klub Książki LGBT Wrocław jest tworem który nie dał sobie rady z tym, co
zamierzał przeanalizować.
Podobny skutek – czyli określone wnioski – da się wyciągnąć
po przeczytaniu różnych artykułów, jakie próbuje się tworzyć, przy okazji próby
analizy polskiego rynku książek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz