Kameralnych produkcji filmowych było już bardzo wiele. Mniej lub
bardziej udanych. Sensowne byłoby, przy próbie oceny jakości „Freeheld” uwzględnić
potrzebę zekranizowania historii opartej na faktach, doceniając sam wysiłek,
nawet jeśli całość zaprezentowana jest dość schematycznie.
Cóż, trudno oczekiwać cudów w temacie zaangażowania w odgrywaniu ról, skoro realizacja
ograniczała aktorki, czy aktorów. Stąd było po prostu poprawnie. W zasadzie
duże studio hollywoodzkie nie wyłożyłoby na to pieniędzy. Na szczęście
jakimś sposobem udało się produkcją zainteresować Julianne Moore. Miało to wpływ na spopularyzowanie filmu, gdyż udział samej Ellen Page w towarzystwie
innej, mniej znanej odtwórczyni L. Hester nie gwarantowałby większego sukcesu
(i nie mam na myśli zysku finansowego). Co najwyżej pośród osób z
„branży”.
Zaczęło się od tego,
że Cyntia Wade
postanowiła nakręcić dokument o Laurel
Hester która dążyła do
przekazania prawa do pobierania swojej emerytury swojej partnerce Stacie AndreeFreeheld 2007. Uczestniczyła
współpracując z innymi w rejestrowaniu na taśmie filmowej walki L. Hester o potraktowanie jej na takich
samych zasadach, jak traktuje się osoby heteroseksualne. Wsparta przez innych,
uzyskała prawo do tego, czego odmawiało jej kilku homofobicznych mężczyzn, jacy
ugięli się raczej pod naciskiem opinii publicznej, a nie że ruszyło ich, w
jakiej sytuacji były bohaterki „Freeheld”. Twórca filmu fabularnego zakładał pewnie że
znana historia, pozwoli mu w miarę łatwo uzyskać zainteresowanie swym projektem,
bazującym właśnie na dokumencie z roku 2007. Niestety musiało upłynąć kilka
lat, zanim ruszyły zdjęcia filmowe.
Laurel Hester powyżej, po prawej z partnerką Stacie Andree.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz